Wstyd

Wstydzimy się wielu rzeczy – krzywego uzębienia, wpadki na randce, nieudanego biznesu. Jednak jak wiele granic trzeba przekroczyć, by wywołać wstyd (a może i wstręt) do własnego kraju? Tak, dzisiaj wstydzę się za Polskę. Wstydzę się za to, jak przekupnym, nietolerancyjnym i niemyślącym perspektywicznie narodem się staliśmy. O czym dokładnie mówię? O nauczycielach oraz Marszu Równości w Białymstoku.

Zacznę zatem od nauczycieli, a tak dokładniej od wpisu Pana Pawła Łęckiego:

Ja i inne osoby zaangażowane w sprawę strajku od początku staraliśmy się wyjaśnić, że nie chodzi tylko o wynagrodzenie nauczycieli, ale również o zmienienie systemu edukacji. Niektórzy nie słuchali, kazali nauczycielom pracować na taśmie, nazywali belfrów nierobami, pisali o nich z pogardą. Teraz widzimy tego efekty – dzieci nie dostały się do wymarzonej szkoły. Ba! Nie dostały się do żadnej szkoły. Co na to rząd? Były wiceminister nauki radził szukać szkół za granicą, w końcu każdego obywatela na to stać.

Nie chciałeś dać nauczycielom podwyżek? Od września nikt, powtarzam nikt, nie będzie mieć czasu na indywidualne podejście do Twojego dziecka, ponieważ szkoły pękają w szwach i nie da się zapewnić odpowiednich warunków do nauki. Nie chciałeś wesprzeć reformy edukacji? Dzisiaj nikt nie wesprze Ciebie, ponieważ rząd ma wszystkich (łącznie z najmłodszymi) w głębokim poważaniu. Chciałeś, by Twoje dziecko uczyło się od najlepszych, wykwalifikowanych nauczycieli? Niestety, już brakuje nauczycieli przedmiotów ścisłych. Za kilka lat zabraknie ich w ogóle. Lekcje poprowadzą przypadkowe osoby bez powołania i bez jakiegokolwiek zaangażowania w swoją pracę. Wszystko dlatego, że Twoje dziecko musiało podejść w terminie do egzaminu. Przecież w życiu liczy się wynik z testu, nie wiedza i dojrzałość wyniesiona z murów szkoły.

Zdajesz sobie sprawę, że nikt nie będzie miał czasu dla Twojego dziecka? Bo szkoły będą przepełnione? Będzie za mało dużych ludzi, żeby wysłuchać tylu ważnych małych ludzi.

Wraz z Gazetą Polską można było ostatnio otrzymać naklejkę mówiącą, że w danym miejscu pracują osoby o bardzo niskim IQ. Fajna sprawa – wiadomo, jakie punkty omijać szerokim łukiem.

A teraz na poważnie. W Białymstoku zorganizowano niedawno Marsz Równości dla osób należących do społeczeności LGBT. Bydło w koszulkach z orzełkiem na piersi podjudzone przez rząd oraz lokalnego biskupa ruszyło, by „bronić wartości prawdziwej, polskiej, heteroseksualnej rodziny”. Z ich ust – od razu po słowach modlitwy – padały słowa: „wypierdalać” czy „pedalskie kurwy”. Nacjonaliści pluli na uczestników marszu, atakowali ich, poniżali. Dlaczego? Ponieważ jakaś kobieta zakochała się w innej dziewczynie? Ponieważ jakiś mężczyzna sypia ze swoim ukochanym? Bo chcą zalegalizować swój związek, aby móc się odwiedzać w szpitalu czy podejmować wspólne decyzje? Skąd w ogóle ci „obrońcy cnót” mają tyle czasu, by żyć życiem innych ludzi i zaglądać im pod kołdrę? Może niedługo zaczniemy znowu ustawiać stosy albo stosować tortury?

Po raz kolejny kościół pokazuje nam, jak bardzo odklejony jest od rzeczywistości i jak wielki ma wpływ na nasz naród. Duchowni, zasłaniając się religią, namawiają do czystego zła. Gardzą „innością”. Wszystko w imię Jezusa. Rząd również obwinia uczestników Marszu – w końcu to oni stanowią zagrożenie, to oni podjudzają „obrońców cnót” i wzywają do agresywnych zachowań.

67289338_970582566667143_6437756179673251840_n.jpg

Kiedy do niektórych dotrze, że Marsze Równości nie mają na celu zmieniania naszych bliskich w osoby homoseksualne? Że nie robią nikomu krzywdy? Społeczność LGBT prosi jedynie o podstawowe prawa i chce, by ich mniejszość zauważono i szanowano pod względem prawnym. Czy to tak wiele? Dlaczego tak ciężko przychodzi nad dobro i szacunek wobec drugiego człowieka?

Z roku na rok uczestników Marszów przybywa, coraz więcej ludzi nie boi się mówić o swojej seksualności. To chyba dobrze, czyż nie? Nie dla wszystkich. Niektórzy rodzice wciąż zabraniają dostępu do elementarnej wiedzy swoim dzieciom – nie zgadzają się na edukację seksualną w szkole oraz uświadamianie o społeczności LGBT. Przecież dopóki dziecko nie ma o tym najmniejszego pojęcia, nie zmieni się w krwiożerczą, homoseksualną seks-maszynę. A co, jeśli Twojemu synowi spodoba się kolega z klasy? Jeśli przyjdzie kiedyś pobity ze szkoły? Uderzysz go? Wezwiesz egzorcystę? Czy postarasz się porozmawiać i zrozumieć? Wybór należy do Ciebie. Jedno jest pewne – wiedza i samoświadomość to zarówno przywilej, jak i obowiązek. Jeśli ich brakuje, lepiej w ogóle nie otwierać ust.

Dopóki nie robisz drugiemu człowiekowi krzywdy, możesz wszystko.

<><

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s