MIARKA SIĘ PRZEBRAŁA.
Drodzy Nauczyciele oraz Czytelnicy,
Tak, miarka się przebrała, 8 kwietnia rozpoczyna się strajk nauczycieli, który być może zaburzy przebieg nadchodzących egzaminów. Mam nauczycieli w rodzinie, mam również znajomych i kolegów/koleżanki pracujących z budżetówce i od nikogo z nich nie usłyszałam nigdy słów: „Ale nam dobrze płacą w tej szkole”. Dlaczego? Bo nie płacą. Płaca nauczycielska nie zmieniła się od ponad dziesięciu lat. Nauczyciel dyplomowany z dużym stażem zawodowym nie zarabia 5000 zł (jak to twierdzy nasz wspaniały premier), lecz niecałe 3000 zł na rękę. Tyle można równie dobrze zarobić chociażby w Lidlu, lecz tam nie potrzeba ukończonych studiów podyplomowych ani określonej liczby przepracowanych lat. A ile zarabia nauczyciel, który dopiero co rozpoczął pracę? Na stronie https://bezprawnik.pl/ile-zarabia-nauczyciel-wynagrodzenia/ możecie przeczytać o wynagrodzeniach. Jak można utrzymać rodzinę, zarabiając 2200 zł BRUTTO? Wytłumaczcie mi – jak?
Nauczyciele są bardzo ważni – to oni uczą i częściowo wdrażają dzieci w dorosłe życie, oni dbają o ich bezpieczeństwo w szkole czy na wycieczkach. Dzięki ich ciężkiej pracy i pomocy rozwijamy się i torujemy sobie drogę do przyszłości, jaką zawsze chcieliśmy. Nie chciałabym, aby moje dziecko było edukowane przez osobę, która przychodzi do pracy z przymusu i martwi się jedynie o to, czy „starczy do pierwszego”. Praca nauczyciela powinna być traktowana z szacunkiem, w końcu tak wiele od niej zależy. Jednak komu chciałoby się przykładać do pracy za tak śmieszne pieniądze? Nawet belfrowie, dla których nauczanie jest pasją, powiedzą w końcu „STOP”, ponieważ w pewnym momencie dobro ich dzieci stanie się ważniejsze. Skoro tak chętnie daje się 500+ najbogatszym oraz pasożytom, które żyją jedynie z zasiłków i dodatków (zabieranym z kieszeni osób pracujących), skoro mamy okres „przedwyborczego rozdawnictwa”, dlaczego rząd nie chce pomóc nauczycielom? Czyżby budżet powoli się wyczerpywał?
Śmieszą mnie niektóre argumenty przeciwników strajku. Dlaczego nauczyciele nie przeprowadzą strajku w czasie dni wolnych od szkoły? Dlaczego dzieci przygotowujące się do egzaminów mają na tym ucierpieć? Rząd musi wreszcie zauważyć skalę problemu i szybko zareagować. Los Waszych latorośli jest w tym momencie mniej ważny niż to, by poprawić standard życia nauczycieli i ich rodzin. Dlaczego strajkują, skoro mają dwa miesiące wolnego? Etat pracy nauczyciela to nie jest jedyny czas, w którym pracują. Chodzą na rady pedagogiczne, przygotowują uroczystości, sprawdzają prace, czasem siedzą wieczorami na korepetycjach. Ich praca jest równie ciężka pod względem psychicznym – są oceniani na podstawie wyników uczniów, muszą użerać się z grymaśnymi rodzicami i uczniami. Dzięki wakacjom mogą „naładować baterie”, by od września znów stanąć do walki.
„Nauczyciele nie muszą żyć w celibacie” – to właśnie słowa pana Szczerskiego zainspirowały mnie, by podzielić się z Wami moją opinią. Nie, nauczyciele nie muszą żyć w celibacie, lecz mówienie, że podwyżką będzie dla nich 500+, jest jak plunięcie w twarz. Nie dajcie się, Nauczyciele! Nie wyjeżdżajcie za granicę, potrzebujemy Was, jesteście niezastąpieni (w każdym tego słowa znaczeniu). Jesteśmy z Wami i trzymamy kciuki! 🙂
<><